gryzonie
No dobra, żeby było mało problemów to doszedł nam kolejny w postaci inwazji gryzoni. Mąż od kilku nocy nękany był przez podejrzane hałasy i biegał po domu polując na myszy, które o tej porze roku całymi hordami wpychają się z pól do domów. W sobotę puszczelnialiśmy wszystkie progi i bramę garażową, aby odciąć im drogę do wnętrza, a następnie wytoczyliśmy ciążkie działa w postaci 6 łapek. Pierwsza ofiara padła po 30 minutach w kotłowni. W nocy padły jeszcze dwie, ale czekamy nadal, bo tej nocy jeszcze gdzieś stukało i chrobotało.
Niestety wszystkie środki spożywcze musiałam wyrzucić. O dziwo najbardziej smakowała im kaszka mleczno-ryżowa z bananami, kasza jęczmienna i manna oraz dwie torby ekologoczne Carrefour. Ryżu i kaszy gryczanej nie ruszyły nawet . Na szczęście na razie nie tknęły też pościeli, kocy i innych szmat, bo jak już wspominałam cały nasz majątek znajduje się w pudłach i workach w Anetce.